~Liam~
Wyszedłem na chwilę zadzwonić do Danielle, gdy wróciłem zastałem dwóch ledwo kontaktujących kolesi, Louis się jakoś trzymał, ale chwilką..brakowało mi jednej osoby.
-Chłopaki, gdzie podziała się Isabel?
-Eeee... nie wiem - wybełkotał równocześnie Zayn i Harry.
-Miała iść do łazienki, ale nie ma jej do tej pory - stwierdził Lou.
-To może się ruszycie i jej poszukamy, wiecie ile napalonych kolesi się tu kręci?
Wstał tylko Lou, tamci prawie spali.
-Ja pójdę i przejrzę okolice łazienki i parkiet, ty idź na zewnątrz, może poszła się przewietrzyć- zleciłem.
Ruszyłem w wyznaczonym przez siebie kierunku, szukałem jej, bez skutku. Poczułem wibracje w kieszeni, dzwonił Lou.
-Liam? Proszę cię, wyjdź na zewnątrz, bo ja chyba źle widzę - wydawał się jakiś zszokowany.
Czym prędzej udałem się do wyjścia, w oddali zauważyłem grupkę ludzi, między nimi dostrzegłem Louisa, wszyscy byli czymś poruszeni, nie myśląc dłużej podszedłem tam. Ogarnął mnie szok, na ziemi leżała Isabel, miała rozciętą wargę i głowę, była nieprzytomna. Lekko się otrząsnąłem.
-Ludzie! - wrzasnąłem - co tak stoicie? Dzwonił ktoś na pogotowie?
-Tak, już jadą -usłyszałem z tłumu.
-Is! Hallo, Isabel - żadnej reakcji z jej strony.
Po chwili usłyszeliśmy sygnał nadjeżdżającej karetki. Lekarze ją opatrzyli i zabrali do samochody. Chciałem z nimi jechać jednak przypomniałem sobie a pozostałych idiotach, zapytałem więc o nazwę szpitala i wróciłem po chłopaków. Louis był przerażony całą tą sytuacją. Pomógł mi zgarnąć tych pijaków do taksówki by zawieść ich do domu. Na miejscy zostawiłem ich w łóżkach a sam pojechałem do szpitala, którego zabrali naszą przyjaciółkę.
-Dobry wieczór, chciałem się dowiedzieć co z dziewczyną, którą tu niedawno przywieziono - zapytałem miło wyglądającej kobiety siedzącej w recepcji.
-Pan z rodziny?
-Jestem jej przyjacielem, aktualnie jest pod moją opieką.
-W tej chwili jest na sali operacyjnej, sama 209 piętro II.
-Dziękuję - pobiegłem we wskazane miejsce.
Czekałem, aż ktoś wyjdzie zza drzwi i uświadomi mnie o stanie Is. Po godzinie czekania w końcu pojawił się lekarz.
-Doktorze, co z nią?
-Dostała bardzo mocno w głowę, straciła trochę krwi, aktualnie jest w śpiączce, nie wiadomo jednak kiedy się wybudzi. Bądźmy jednak dobrej myśli. - wyjaśnił i odszedł.
W szpitalu spędziłem jeszcze godzinę, dłuższe czekanie nie miało sensu. Po powrocie do domu zasnąłem w mgnieniu oka. Obudziłem się a raczej zostałem obudzony przez Tomilnsona, który dobijał się do mojego pokoju.
-Właź.
-Liam, co z Isabel? Gdzie ona jest? - pytał wyraźnie przejęty.
-Isabel jet w szpitalu, miała operację, ktoś ją pobił, oberwała w głowę - powtórzyłem słowa lekarza.
-Co? Jak to?
-Tak to, wy zamiast jej pilnować woleliście się napić - warknąłem - podobno Ci na niej zależy.
-Ja.. ja nie wiedziałem, że tak będzie.
-Nikt nie wiedział, teraz sorry ale chcę zjeść śniadanie i jadę do Danielle.
Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i zszedłem na dół. W pomieszczeniu siedzieli już Harry i Zayn.
-Stary, może ty wiesz gdzie jest moja dziewczyna? - zapytał mulat.
-Jak ci powiem i tak nie uwierzysz - odpowiedziałem oschle - otóż tak jej wczoraj pilnowałeś, że wylądowała w szpitalu.
-Co kurwa!?
-To, że została pobita i teraz leży nieprz... - nie skończyłem wypowiedzi bo Malik już zniknął za drzwiami, po chwili zadzwonił mój telefon.
-Który szpital?! - krzyknął zdenerwowany, chyba biegł.
-św. Tomasza.
~Siv~
Obudziłam się w objęciach mojego ukochanego. Na dzień dobry pocałowałam go delikatnie na co ona się uśmiechnął i podniósł powieki ukazując swoje ślicznie morskie oczy.
-Witaj kochanie - odezwał się zachrypniętym głosem.
-No hej miśku.
-Jak się spało?
-Wyśmienicie. Jakie plany na dziś?
-Na początek śniadanie w moim towarzystwie potem odwiedzimy babcie, hmm... potem może obiad, spacer. Cały dzień ze mną - uśmiechnął się słodko.
-Awww... lubię takie dni.
-To teraz wstjemy i idziemy na śniadanko.
Oboje wydostaliśmy się z łóżka, ja ruszyłam do łazienki a Nialler do kuchni. Szybki prysznic dobrze mi zrobił, założyłam przygotowane ubrania i zeszłam na dół gdzie czekał na mnie posiłek przygotowany przez mojego chłopaka.
-Śniadanie z głowy, teraz czas na wizytę u babci - stwierdził wkładając naczynia do zmywarki.
-Boję się, że mnie nie polubi. - rozmyślałam głośno.
-Nie masz czym się martwić, ta kobieta to najfajniejsza osoba na świecie - pocieszał mnie.
-Trzymam cię za słowo.
Ze splecionymi dłońmi ruszyliśmy do szpitala, gdzie aktualnie znajdowała się babcia Horan. Gdy doszliśmy na miejsce starsza kobieta nie spała.
-Niallerku słoneczko ty moje - przywitała go z ciepłym uśmiechem - kim jest ta osóbka, która ci dziś towarzyszy.?
-Babciu, to moja dziewczyna Silvia, wczoraj ci o niej opowiadałem.
-Ahh.. no tak, wybacz, pamięć w tym wieku zawodzi.
-Nic nie szkodzi- uśmiechnęliśmy się do niej - jak się pani czuje?
-Proszę, nie mów do mnie pani, może być Emili lub po prostu babciu, i czuję się już lepiej, dziękuję.
-Nie ma za co.. babciu.
-Powiedzcie mi, jak się wam układa?
-Wspaniale babuniu, Siv to najlepsze co mnie w życiu spotkało, po za zespołem oczywiście, ale jestem szczęśliwy, że ją mam. -objął mnie a ja się zarumieniłam.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę widząc radosnego Niallerka - powiedziała radośnie.
-Kocham Nialla i nie wyobrażam sobie życia bez niego, cały czas zadręczam się pytaniami jak to będzie gdy będę musiała wracać do Polski - po moim policzku mimowolnie spłynęła łza.
-Nie martw się kochanie, mówiłem Ci poradzimy sobie - chłopak próbował podnieść mnie na duchu.
Emili okazała się na prawdę wspaniałą kobietą, rozmawialiśmy, śmialiśmy się może jeszcze przez 2 godziny. Myślę, że się polubiłyśmy. Po pożegnaniu się z babcią wyszliśmy zadowoleni ze szpitala i ryszyliśmy na obiad, a następnie do parku gdzie usiedliśmy na ławce.
-Masz świetną babcię, patrząc na nią zatęskniłam za swoją. Najfajniejsza kobieta w mojej rodzinie - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie jej - lubiłam do niej przychodzić, porozmawiać a gdy miałam problem doradzała mi. Razem z Is robiłyśmy jej zakupy, ona w zamian opowiadała nam o swojej przeszłości za czasów wojny. To ona nauczyła mnie gotować, szyć. Tak bardzo za nią tęsknię - dałam się ponieść emocjom, Niall od razu mnie przytulił - Przepraszam skarbie, ale gdy sobie przypominam, że już jej z nami nie ma strasznie się wzruszam.
-Nic się nie stało, to nic złego. Kochasz babcię, masz prawo się popłakać. Ona patrzy na nas z góry i uśmiecha się gdy widzi Cię szczęśliwą.
-Jestem szczęśliwa dzięki tobie. Każdego wieczoru dziękuję jej, że postawiła ciebie na mojej drodze.
-Kocham Cię ptysiu.
-Ja ciebie bardziej.
Podczas tych wyznań patrzyliśmy sobie w oczy, teraz nasze usta się spotkały w namiętnym pocałunku. Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie i ruszyliśmy do domu by obejrzeć jakiś film. Około 20 leżeliśmy wtuleni w siebie oglądając PS Kocham Cie , zastanawiała się dlaczego Is jeszcze nie dzwoniła, postanowiłam się z nią skontaktować, lecz jej telefon nie odpowiadał, spróbowałam kolejny raz lecz znwou odezwała się sekretarka. Wybrałam więc numer Zayna, ten odebrał po kilku sygałach.
-Hallo. - usłyszałam zachrypnięty głos Malika.
-Co ty spałeś? Nie ważne, dlaczego Is nie odbiera telefonu?- zapytałam.
-Siv, tylko się nie denerwuj, jesteśmy w szpitalu, wczorajszego wieczory Isabel została pobita i teraz leży w śpiączce.
Po tym co usłyszałam myślałam, że stanie mi serce.
-Czy ty sobie ze mnie jaja robisz? - wypowiedziałam ze spokojem. - powiedz, że żartujesz - po raz kolejny dzisiejszego dnia zaszkliły mi się oczy - Zayn! ja wam tego nie daruję, dlaczego do jasnej cholery mi o tym nie powiedzieiście - mój głos zadrżał.
-Nie chcieliśmy Ciebie martwić i odrywać od Nialla.
- To żadne wytłumaczenie, straciliście w moich oczach.
-Siv, przepraszamy, to nasza wina.. pip..pip.pip- nie mogłam już dłużej go słuchać.
-Ptysiu, co się stało? - odezwał się zmartwiony blondas.
-Isabel jest w szpitalu...znowu... przepraszam Niall ale muszę wracać do Londynu - przytuliłam go i zaczęłam się pakować..
-Rozumiem, nie martw się skarbie wszystko będzie dobrze, dołączę do ciebie jak tylko będzie to możliwe. - pocałował mnie w czoło - poczekaj, powiem dla Grega i zaraz odwieziemy cie na lotnisko.
-Dziękuję - wymówiłam przez łzy.
Niall wziął moją walizkę i razem zeszliśmy na dół. Przed wyjściem chciałam pożeganć jeszcze rodziców chłopaka.
- Siv? Co to za walizka, uciekasz nam już? - odezwała się pani Horan
-Tak, niestety, ale właśnie się dostałam telefon, że moja przyjaciółka jest w szpitalu i chcę jak najzybciej się przy niej znaleźć.
- Szkoda, że wyjeżdżasz, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy..
-Ja także mam taką nadzieję. Dziękuję za miłą gościnę. - uściskałam oboje rodziców chłopaka - do widzenia.
-Do widzenia Siv, przyjeżdżaj częściej z Niallem.
-Postaram się.
Niall włożył moją walizkę do samochodu i sam zajął miejsce z tyłu, koło mnie. Za kierownicą zasiadł Greg.
-Młody, przecież ty masz prawko, czemu sm nie zawieziesz swojej dziewczyny? - zapytał brata.
-Bo nie mógłbym się skupić na drodze gdy koło mnie siedzi moja piękność, która mnie opuszcza - mówiła blondyn patrząc na mnie - po za tym nie chce mi się samemu wracać.
-Mocne argumenty.-zaśmiał się starszy Horan.
Ruszyliśmy w stronę Dublinu. Całą drogę przegadaliśmy, śmialiśmy się. Na miejscu okazało się, że samolot mam dopiero na 1,5 godziny.
-Zjadłbym coś - odezwał się mój głodomorek.
-Ha, czemu mnie to nie dziwi. - powiedziałam równocześnie z Gregiem, spojrzeliśmy na siebie i wybuchneliśmy śmiechem.
Niall zrobił obrażoną minę, lecz po buziaku jaki ode mnie otrzymał na jego twarzy z powrotem pojawił się uśmiech. Wspólnie ruszyliśmy do retauracji.
-Tak właściwie, to co się stało Is? - zapytał brunet.
-Nie wiem, ale nie chcę być w skórze chłopaków gdy Silvia tam doleci - stwierdził Niall.
-Nie ręczę za siebie gdy ich zobaczę.
-Uhuhu, Nialler może uprzedź swoich kumpli, żeby unikali Siv, bo nie będziesz miał z kim śpiewać.
-Haha.. racja, uświadomię ich tym.
Miło spędziliśmy czas we trójkę, lecz niestety nadszedł czas pożegnania.
-Już tęsknię, zadzwoń jak dolecisz i daj mi znać co z Is, też się o nią martwię. - wypowiedził się Niall.
-Dobrze kochanie, mam nadzieję, że niedługo znowu się zobaczymy.
-Pasażerowie lecący do Londynu proszeni są do bramek - rozległ się głos, który ogłaszał, że czas już się rozstać.
-Kocha cię ptyśku - wyszeptał mi do ucha po czym czule pocałował.
-Ja ciebie bardziej. Do zobaczenia wkrótce miśku - wyszeptałam i pobiegłam na odprawę.Lot minął szybko. Mimo woli musiałam zadzwonić do któregoś z tych idiotów, by dowiedzieć się gdzie leży moja przyjaciółka.
-Liam? Możesz mi powiedzieć w jakim szpitalu leży Isabel?
-Szpital św. Tomasza a czemu się pytasz? jesteś w Londynie?
-Tak i... macie przerąbane. - rozłączyłam się i pobiegłam po taksówkę i czym prędzej pojechałam pod podany adres.
~*~
Vas happenin potatoes :D?
Siema miśki, wróciłam z mega nudnym rozdziałem.. no ale.. zawsze coś ;p.
Dzięki dzięki, za te wejścia, niedługo wybije 3000 :D ;o
Musiałam wspomnieć o babci mojej przyjaciółki.. w prawdzie nie mojej biologicznej ale traktowałam ją jak babcie, fantastyczna kobieta :) Spoczywaj w pokoju babuniu [*].
Nie wiem kiedy następny rozdział, myślę, że w przyszły weekend :D
Drugi rok szkoły średniej a jak na razie najlepiej idzie mi... angielski :)
Zapraszam do komentowania to pomaga mi w pisaniu ;p
Kiss&hug
Pozdrawiam Valerie. xx